Ogłoszenie

Witamy, jeżeli się jeszcze nie zarejestrowałeś/aś, koniecznie się zarejestruj!

Nasze święta

Urodziny forum

Dzień rozdawania prezentów

Wiosenne kwiatki

Dzień wakacji

Magiczny dzień

Pożegnanie wakacji

Halloween

Mikołajki

Boże Narodzenie

Sylwester

Pogoda

Dzień

Przelotne opady deszczu

Temperatura: 9°C


Noc

Zachmurzenia

Temperatura: 2°C

Zasłużeni gracze

Kwiaty/Maskotka/Flaga forum

Kwiaty KAA

Twórca: Ginny

Flaga KAA

Twórca: Ginny

Team/Kontakt

 <3 Get yours @ CandieCoded <3

Admini:

Aya

e-mail: ada-forwzy2@o2.pl

gadu-gadu:

20530605


Kira

gadu-gadu:

2242746


Aki

gadu-gadu:

10466904


Podadmin:

Ginny

gadu-gadu:

12511996

Pamiętaj, z tego forum nie można nic kopiować, tematów, postów, pomysłów itd., itp. Jeżeli zostanie coś takiego zauważone niezwłocznie zgłosimy to do odpowiednich władz serwisu pun.pl Takie zachowanie może doprowadzić nawet do usunięcia strony...

#1 2011-03-31 16:42:37

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Nanobots

Rin podpaliła swój dom i została skazana do specjalnego ośrodka. Była skierowana na specjalny oddziały, wtedy zaczyna się jej przygoda i misje, a przewodniczący jest bardzo młodym i przystojnym chłopakiem w wieku Rin. Z wielu opresji ocalił ją i coś między nimi zaiskrzyło, ale czy można zaufać przewodniczącemu misji specjalnych? Tajemniczy chłopak wydaje się lubić Rin, co z tego wyjdzie, jakie przestępstwa dziewczyna jeszcze popełni? O co chodzi w tajemniczych misjach i dlaczego muszą to robić? Przeczytajcie, a dowiecie się.


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#2 2011-03-31 16:46:35

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots

Nazywam się Rin Kagamine. Mam 17 lat. Zbliża się Nowy Rok i jednocześnie moje urodziny.
Kiedyś w przeszłości w wieku 10 lat podpaliłam swój własny dom. Wiedziałam, że byli tam moi rodzice, zrobiłam to specjalnie. Tamtego dnia słyszałam krzyki… piski… płacz…, ale dla mnie to nic nie znaczyło. Rodzice mnie nigdy nie kochali, więc jak mogłam zażyć czegoś więcej? Szczęście, radość, smutek, płacz, zazdrość, złość, a w końcu miłość te uczucia są mi obce. Nigdy się nie śmiałam. Nigdy nie płakałam. Nigdy nie byłam zła na swoich rodziców. A jednak poczułam irytację.
Kiedy policja dowiedziała się, kto podpalił dom, zapytała się mnie, małej dziewczynki dlaczego to zrobiłam. Ja nic nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w twarz policjanta bez uczucia. Wtedy po raz pierwszy poczułam ból. Mężczyzna uderzył mnie, a ja przewróciłam się na twardą ziemię. Chyba czekał na moją reakcję, ale nie widząc nic z mojej strony przymierzył się do ponownego uderzenia. W tamtym momencie młody chłopiec złapał go za ramię i powiedział, żeby przestał. Policjant przeprosił chłopca, potem z niechęcią mnie. Chłopiec podał mi rękę. Odwróciłam się od niego i o swoich siłach wstałam. Wydaje się, że wtedy zrobiłam mu wielką przykrość. Po chwili nie wiedziałam, co się dzieje wokół mnie. Obraz przed oczami rozmazał się. Zorientowałam się, że płaczę, ale mimo własnej woli. Nie mogłam przestać, mimo że wcale nie miałam ochoty płakać. Nie miałam po co.
- To smutek. Od dzisiaj, co rok będziesz poznawać nowe uczucie. Przez cały rok będziesz czuła tylko smutek, nic więcej. Żadnej złości, żadnego szczęścia, radości, nic, tylko smutek. – powiedział chłopiec. Już wtedy mi się to nie podobało. Rzeczywiście cały rok od dojazdu do ośrodka płakałam.
Zostałam zabrana samochodem do dziwnego ośrodka dla młodzieży. Wydaje mi się, że są tu sami psychole. Mieszkam w dormitorium dla dziewcząt. Jako jedyna mam swój własny pokój. Chyba myślą, że jestem najniebezpieczniejsza. Chodzę na różne zajęcia, najwięcej mam zajęć sportowych, matematycznych. Często jestem zwalniana z humanistycznych zajęć, by trenować sztuki walki i wysokie skoki. Nie mam pojęcia, dlaczego mam to robić. Jednak wiem już co to jest ból i nie mam zamiaru opuszczać się w treningu tylko po to by znowu go doświadczyć. Jestem też najczęściej wysyłana do tutejszego dyrektora.
W Nowy Rok mam wolny dzień. Przez cały poprzedni rok doświadczyłam samotności. Nauczyciele nie zwracali na mnie uwagi, trenerzy tym bardziej, koleżanki nie odzywały się do mnie. W nowym roku mam odkryć znaczenie słowa miłość. Poznałam już smutek, ból, radość, złość, ciekawość… Każde z tych uczuć było ciekawe. Miłość… Jaka ona może być?
Właśnie siedzę w moim pokoju – sama. Spojrzałam na zegarek. Za 5 minut będzie północ. Zawsze w swoje urodziny szłam do dyrektora.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Rzadko się to zdarza, właściwie to pierwszy raz.
- Proszę…
Do pokoju paradowała trójka mężczyzn. Za nimi stała kobieta. Była dość ładna, ale tajemnicza.
http://i600.photobucket.com/albums/tt84/DarkestImmortal/Anime%20girls/AnimeWoman.jpg
- Rin, pójdziesz z nami.  – odezwała się jako pierwsza.
- Znowu do dyrektora…
- Tym razem będzie coś więcej… Uwierz mi, kiedyś byłam taka jak ty. To co teraz widzisz, to tylko iluzja, nie wyglądam tak.
- Eh?
- Nie ważne. Po prostu chodź.
Kobieta zaprowadziła mnie do gabinetu dyrektora. Mężczyzna, dość gruby stał za biurkiem odwrócony tyłem do drzwi.
- Rin, musisz podjąć decyzję, czy chcesz żyć na własną rękę, czy pracować dla nas.
- Jak to pracować… te treningi to było przygotowanie do tej „pracy”, tak?
- Tak, masz rację. Za dwie minuty osiągniesz pełnoletniość, więc zdecyduj teraz.
- W sumie nikt nie przyjmie mnie do dobrej pracy po takim dzieciństwie…, więc wydaje mi się, że zostałam zmuszona do podjęcia waszej pracy.
- Świetnie, nie ma czasu teraz na wyjaśnienia, wszystkiego dowiesz się po drodze. Karamel, zaprowadź ją.
- Hai!
Kobieta poprowadziła mnie do dziwnego lustra z… klamką? Pociągnęła za okrągłą gałkę i w lustrze ukazało się ukryte przejście. Karamel weszła pierwsza.
Zauważyłam, że coś stało się z kobietą. Była… jeszcze dziwniejsza od połowy tego ośrodka.
http://i561.photobucket.com/albums/ss57/ouka_wolf/20qay53.jpg
- Co to jest?
- Lepiej spójrz na siebie.
Tak jak powiedziała, spojrzałam na siebie. To, co zauważyłam było… po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
http://img852.imageshack.us/img852/5484/338741.jpg
- Będziesz się zmieniać, za każdym razem kiedy twój poziom wzrośnie.
- Poziom?
- Od teraz będziesz zdobywać poziomy za wykonywanie misji.
Karamel zaprowadziła mnie schodami w głąb przejścia między gabinetem dyra, a tajemniczym miejscem. Stanęłam na ostatnim stopniu i zobaczyłam bazę, jak się potem dowiedziałam.
- Najpierw przedstawię cię przywódcy. Zanim wejdziesz do jego pokoju, muszę cię ostrzec. Nie można wchodzić w ubraniu, w którym walczysz. Dlatego znowu twój strój zmieni się w tamte szmaty.
- Dobrze wiedzieć… - powiedziała z ironią.
Karamel uchyliła średnie drzwi, chyba rozejrzała się, po czym wpuściła mnie do środka. Wyglądała tak, jak po raz pierwszy ją zobaczyłam. Spojrzałam na siebie. Wcale nie miałam na sobie poprzedniego ubrania, miałam nowiutki mundurek.
Pokój był pusty, bardzo jasny i ekstrawagancki. Po środku stało ciemne, drewniane biurko. Po lewej była czerwona sofa z małym, podłużnym stolikiem.
Karamel uklęknęła na jednym kolanie tuż obok mnie. Pochyliła bardzo nisko głowę, co oznacza, że stoi przed nią ktoś bardzo ważny. Pociągnęła mnie za sobą w dół. Zaskoczona przyjęłam tą samą pozycję, mimo że nikogo nie widziałam.
- Nie musisz jej do tego nakłaniać.  Wkrótce to sama zrozumie. – usłyszałam znajomy głos, którego nie słyszałam przez ponad 8 lat. Podniosłam głowę, ale nadal nikogo nie widziałam.
- Wstań, Kagamine Rin. Przedstawię ci twojego pomocnika. To nanobot.
Wstałam. Przede mną pojawiło się małe stworzenie. Była to żółta kulka z jednym, dużym, czarnym okiem. Miała z pół metra. Na głowie, jeżeli tak to można określić miała sztywny wyglądający jak ostrze fryz.
- Spróbuj z nim złożyć pakt, a potem go załóż.
- Hę?
Kulka tknęła mnie swoim ostrzem, tak z pewnością to było ostrze. Zauważyłam, że z mojej ręki cieknie krew. Kulka podleciała pod moją ranę i napiła się krwi.
Poczułam jak lód przeszywa moje ciało. Zamarzałam. Chciałam cofnąć swoją rękę, ale nie mogłam, bo już zamarłam. Żółta kulka odleciała na pół metra ode mnie. Nic już nie czułam. Zobaczyłam tylko, że na dłoni nie ma już żadnej rany. Czułam siłę, ogromną moc, która rozsadzała mnie od środka. Wiedziałam, że mogę to zrobić. Po chwili kulka nie była już kulką, a długim, pięknym, cienkim mieczem w mojej dłoni.
- Zaskoczona? – zapytał głos.
- Nie bardzo. Ale co teraz mam robić?
Usłyszałam za sobą, jakby ktoś się zmaterializował, potem świst długiego miecza. Z łatwością odepchnęłam miecz chłopaka.
- Więc to ty… - powiedziałam, pełna nienawiści.
- Spróbuj mnie pokonać, jeżeli to zrobisz będziesz silniejsza ode mnie.
- Ale czy wtedy nie stracisz swojej pozycji?
- Tak, ale mam pewność, że nie pokonasz mnie, nawet jak dasz z siebie wszystko, a ja nic.
Czekałam na jego drugi ruch, ale wyglądało na to, że to on czeka na mnie. Odsunęłam swój miecz od jego miecza. Wykorzystał to natychmiast, jak się spodziewałam. Złapał mnie za rękę i odwrócił do tyłu, tak bym nie mogła się ruszyć.
- To było prostsze, niż myślałem… zawiodłem się na tobie.
- Nie mów hop, póki nie przeskoczysz!
Obróciłam się i odskoczyłam do tyłu. W tym momencie się zorientowałam, że prawdziwy chłopak zniknął, stał się niewidzialny. Przecięłam powietrze i trafiłam. Na dywanie pojawiły się czerwone plamki, a chłopak znowu stał się widzialny.
- Eh…
- Rin! Masz natychmiast przestać. Zraniłaś naszego pana! – zawołała Karamel.
- Sam tego chciał. – odpowiedziałam, ale wiedziałam, że zaraz ktoś mnie złapie, by mnie powstrzymać.
- Nie, jest dobrze. Robi się interesującą – powstrzymał kobietę.
- Ale… panie…
Przez tą rozmowę opuściłam gardę. Poczułam, że ktoś złapał mnie znowu za rękę, poczym usłyszałam szczęk metalu.
- Udało ci się. Teraz będziesz pod moją opieką.
- Eh!!?
http://img684.imageshack.us/img684/8806/489779.jpg
- Co oznacza, że idziesz ze mną na pierwszą misję. Karamel, zaopiekujesz się tym kluczem, prawda?
- Fufufu… oczywiście, panie. – Karamel chyba zaczęła się śmiać.
- W ogóle to jak się nazywasz, bo… ty znasz mnie, ale ja ciebie nie… - zapytałam.
- Len.
- A nazwisko?
- Hatsune… - hah… wiedziałam, że skłamie.
- Hatsune-kun, może tak być?
- Nie!... Wolę Len-kun…
- O-okey…
Pociągnął mnie za sobą. Przeszliśmy przez drzwi. Ja się zmieniłam, ale on nie. Ciągnął mnie za sobą, w ogóle nie przejmując się mną. Otwierał kolejne drzwi, ale przed ostatnimi zatrzymał się. W końcu otworzył je i wpuścił mnie przed siebie. Tu było bardzo ciemno.
- Trzymaj się przede mną. Te potwory lubią atakować od tyłu.
Wyciągnął swoją komórkę i błyskawicznie zaczął pisać sms-a. W świetle wyświetlacza mogłam zobaczyć jego nowy strój (przyznam, że dobrze w nim wyglądał), ale i jego twarz. Wyglądała trochę smutnie. Niezauważalnie przesunęłam się na jego tyły. Oplotłam go rękoma od tyłu. Zatrzymał się w pisaniu sms-a i spojrzał na mnie.
http://img848.imageshack.us/img848/966/490892.jpg
- To ja powinnam chronić twoje tyły, a nie ty moje… skoro jesteś przywódcą tego wszystkiego i wielkim panem…
- Heh… jesteś słodka. – Obrócił się przodem do mnie. Wyciągnął swój miecz i dźgnął coś za mną. – Ale to nie jest najlepszy pomysł.
Błyskawicznie obrócił mnie tyłem do niego i sam objął mnie, a raczej mój tył. Położył swoją głowę na moim ramieniu. Po chwili poczułam, że ugryzł mnie w ucho. Wzdrygnęłam się, zrobiło mi się gorąco.
- Ahah… uszy to twój słaby punkt… mam nadzieję odkryć ich więcej. Przy okazji… Szczęśliwego Nowego Roku, wszystkiego najlepszego.
- Szczęśliwego Nowego Roku…
Tak zaczęła się moja pierwsza miłość. W czwartej minucie Nowego Roku.

Bonusik:
Specjalnie dla Meredith
http://img854.imageshack.us/img854/8157/97675.jpg


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#3 2011-04-03 20:30:53

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots


Nadal staliśmy w tej samej pozycji. On przytulał się do mnie, a ja stałam.
- Co… - zaczęłam.
- I jak? Już ci cieplej? Byłaś naprawdę zimna.
- Huh… tak… już mi cieplej. Co tak właściwie mamy tu zrobić? – odwróciłam się do niego przodem.
Natychmiast obrócił mnie.
- Mówiłem ci, żebyś szła przede mną!
Wyglądał, jakby się naprawdę wściekł.
- Za tobą! – zawołałam.
Len szybko pozbył się potwora. Chociaż nadal ich nie widziałam, to wyczuwałam je.
- Tylko przeszkadzam ci z tym – wskazałam na kajdanki. – otwórz je… wiem, że masz przy sobie kluczyk.
- Eh… przed tobą nic się nie ukryje, prawda?
Len wyciągnął kluczyk z kieszeni i przekręcił go w kajdankach po mojej stronie. Stanął tyłem do mnie i osłaniał mnie z tyłu. Jednak czułam, że potwory nadciągają od mojej strony również. Nagle zobaczyłam, że od moich paznokci odbija się światło mojego nanobota. Zmienił się w miecz. W tej chwili zyskałam dodatkową moc, mogłam widzieć w ciemnościach. W rogu ściany zobaczyłam małego, słodkiego kotka.
Ojej, co ty tu robisz…, pomyślałam i zauroczona jego wyglądem podbiegłam do niego i wzięłam na ręce. Zostawiłam Len'a samego…, ale co gorsza…
- Rin! Odstaw tego kota tam gdzie go zobaczyłaś!!
- Ale dlaczego?
Chłopak znalazł się natychmiast obok mnie i pociągnął mnie za ręce do tyłu, tak, że kot spadł z moich rąk. Rozbił się… Jego wnętrze wypełniał dym, a z wnętrza wyszedł szkaradny stwór.
- Oh!
Sama cofnęłam się do tyłu, natrafiając na stopę Len'a, która po chwili zniknęła. Odwróciłam się do tyłu, ale nikogo tam nie było. Byłam sam na sam z tym okropnym, strasznym potworem. Wydawało mi się, że rośnie. Zaczęłam się cofać do tyłu, ale natrafiłam na niewidzialną ścianę. Nie miałam gdzie się ukryć, ani uciec. Drzwi również zniknęły.
Po chwili moje powieki zaczęły mi ciążyć. Upuściłam miecz. Może to lepiej zasnąć teraz, niż oglądać tego potwora, ale… czy on mnie nie zabije? Powieki same mi opadły…
Obudziłam się dopiero w jakimś łóżku. Z początku obraz miałam rozmazany, ale robił się coraz ostrzejszy. Rozejrzałam się wkoło. Odetchnęłam z ulgą, nikogo nie było.
- Oh, Rin. Obudziłaś się.
- Yhm… -  zaskoczył mnie, bo go nie widziałam. Oczywiście, jako go mam na myśli Len'a.
- Wybacz… za to, że wtedy na ciebie na krzyczałem…
Miałam ochotę zobaczyć jego twarz, więc prawie natychmiast wstałam. Zauważyłam, że mam na sobie białą sukienkę.
- Uh… - nie zregenerowałam jeszcze do końca sił. Szybko mnie opuściły. Powinnam była upaść, ale… Len złapał mnie…
http://img151.imageshack.us/img151/9085/konachancom20204499320k.jpg
- W porządku? Jeszcze raz przepraszam, musiałem użyć środka usypiającego… Inaczej mogłabyś zginąć ze strachu. Ten potwór tworzy iluzję twojego największego strachu. Na zewnątrz wygląda jak coś słodkiego, co każdemu się spodoba, a potem więzi tą osobę w swoim wnętrzu. Przepraszam, że…
- Nie, przestań przepraszać. Jedyną osobą, która jest winna to ja. Działałam pochopnie i nierozsądnie. Powinnam wiedzieć, że w miejscu takim jak tamto nie będzie niczego ładnego… Co… robisz…?
Len zbliżył swoje czoło do mojego. Po chwili uśmiechnął się.
- Masz gorączkę. – nie zdążyłam zaprzeczyć, a chłopak podniósł mnie i położył z powrotem do łóżka. Po chwili włożył mi termometr do ust.
Chciałam strzelić focha, ale nie za bardzo się to udało, bo Len usiadł na łóżku i pochylił się nade mną.
- Odpocznij.
Wyjął termometr i sprawdził temperaturę.
- 38,6 C.
- Ale mi nic nie jest.
- Akurat, widziałaś tą temperaturę? Zostajesz w tym pokoju, w tym łóżku. Jak wrócę, a ciebie tu nie będzie, to ci się dostanie. Mówię serio.
Wstał i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz poczułam się gorzej. Nagle drzwi otworzyły się ponownie. Weszła przez nie Karamel.
- Przepraszam, ale podsłuchałam waszą rozmowę. Słyszałam też o środku usypiającym…
- To chyba najdrobniejsza rzecz z całej rozmowy. – zauważyłam.
- Jak myślisz, co znaczy dostać środek usypiający od naszego pana?
- To była jakaś strzykawka, prawda?
Karamel zrobiła zdziwioną minę, a potem spoważniała.
- Nie… to pocałunek.
Zapanowała cisza.
- Tylko tak ci się zdaje.
- Nie mam dowód. – wyciągnęła z kieszeni komórkę podobną do komórki Len'a. Coś nacisnęła i pokazała mi wyświetlacz. – To zdjęcie krąży już po całej bazie.
http://img850.imageshack.us/img850/6648/280083.jpg
Zatkało mnie, teraz już wiem, dlaczego Len mnie przepraszał.
- Jesteś dla niego kimś wyjątkowym. Nasz pan do tej pory miał tylko jednego podopiecznego. Nikt nie orientował się, że Len-sama znikał. Na pewno nikomu nie udało się go zranić tak jak tobie. Nawet ona nie była w stanie tego zrobić. 
Szybko wstałam i wyszłam z pokoju. Nie obchodził mnie zakaz Len'a, ważne było to, że teraz jego reputacja mogła legnąć w gruzach przeze mnie. Ruszyłam do drzwi. Tuż przed nimi zatrzymałam się i zwróciłam do Karamel.
- Wiesz kto mógł to zrobić?
- Tak, podejrzewam kogoś.
- Zaprowadź mnie do tej osoby.
- I co zamierzasz zrobić? Ten kto to zrobił jest naprawdę silny, ma dużo przyjaciół, którzy nie są początkującymi jak ty.
- Zobaczysz, po prostu zaprowadź mnie do niej.
Karamel chyba zawahała się, po czym wyszła przede mną.
Po krótkim czasie dotarłyśmy do końca korytarza, ślepy zaułek.
- Ja dalej nie idę, naciśnij ten kamień. Przejdziesz do ich tajnej bazy. Mimo, że są przeciwko Len-sama to muszą się go słuchać. – wskazała jedyny okrągły kamień na ścianie, po czym poszła. Wydawało mi się, że spojrzała na mnie przez ramię.
Delikatnie popchnęłam kamień. Ściana rozsunęła się, pokazując drzwi. Otworzyłam je. Zobaczyłam duży, piękny, zielony salon. Zielone kanapy, zielone fotele, morskie ściany, czarna podłoga.
- Hej! Czego tu chcesz i kim jesteś? – odezwał się dziewczęcy głos.
- Nie poznajesz, przecież to ta nowa. Pewnie chce, żebyśmy jej wyjaśnili, o co chodzi z tym zdjęciem, czyż nie?
- Nie. Chciałam tylko zobaczyć, kto mógł zrobić coś takiego. A teraz, wybaczcie, ale już sobie pójdę.
Odwróciłam się z powrotem do drzwi.
- Chwileczkę, a dokąd to się wybierasz?
Jeden z stojących obok chłopców złapał mnie za rękę. Do tej pory ich nie zauważyłam.
- Jest całkiem ładna. – powiedział drugi.
- Zróbcie z nią, co chcecie. – odpowiedziała jedna z dziewczyn, odwróciła się i machnęła na to ręką. Odeszła.
Chłopak, który trzymał mnie za rękę, przyciągnął mnie do siebie. Wyczuwałam ich zamiary już z daleka. Jeden z nich złapał końcówkę mojej sukienki i spojrzał pod spód. Jednak myślę, że nic nie zobaczył, bo dostał ode mnie prosto w twarz.
Poczułam, że obok mnie jest nanobot. Zmieniłam go w miecz, po czym zrobiłam koło wokół siebie mieczem, przecinając powietrze i torując sobie drogę. Podeszłam dość powoli do drzwi. Już za nimi rzuciłam się pędem do przodu. Nic dziwnego, że wszyscy na mnie patrzyli. Co więcej gorączka zaczęła mi znowu dokuczać. Na moje nieszczęście korytarz zaraz kończył się drzwiami.
Mam nadzieję, że są otwarte, pomyślałam.
Dobiegłam do nich, ale zanim otworzyłam je, spojrzałam za siebie. Cały czas gonili mnie. Wpadłam przez drzwi. Stanęłam jak wryta.
http://img138.imageshack.us/img138/6231/198578.jpg
- Przepraszam – szepnęłam i wybiegłam przez te same drzwi, zamykając je.
Oparłam się o nie, poczym zsunęłam na podłogę. Czułam, jak coraz bardziej boli mnie głowa, robiło mi się gorąco.
- Wróciłaś do nas?
Nie zwracałam na nich uwagi. Cały czas miałam wyraz twarzy Len'a przed sobą. Uśmiechał się? Co on tam robił z tą dziewczyną… A może tutaj to jest po prostu popularne?
Nagle drzwi za mną otworzyły się, a ja poleciałam do tyłu. Zobaczyłam Len'a od dołu. Na jego twarzy widziałam złość.
- Zostawcie ją. Nie widzicie, że ma gorączkę? – Len ukucnął nade mną i podniósł mnie jak księżniczkę. – Odejdźcie teraz. Później się z wami rozprawię.
Len wszedł do pokoju razem ze mną na jego rękach. Dopiero teraz zauważyłam, że jest tu ciemno, tylko jedna lampka się świeciła.
- Postaw mnie…
Len rzeczywiście zaczął mnie opuszczać, ale trafiłam na coś miękkiego - łóżko.
- Mówiłem ci, żebyś nie opuszczała swojego pokoju. – wyczuwałam w tym zdaniu nutę złości. – Teraz czas na twoją karę.
Tego się nie spodziewałam.
Len zbliżył się do mnie z chytrym uśmiechem. Złapał moją rękę, obie splotły się.
http://img10.imageshack.us/img10/9013/konachancom20207175020k.jpg
Środek usypiający, pomyślałam. Poczułam tylko, że Len nadal mnie całuje. Nie było to tylko ze względu na środek…

Bonus:
Dla Yuki
http://img822.imageshack.us/img822/6612/491304.jpg


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#4 2011-04-20 22:18:31

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots

Obudziłam się ponownie w tym samym pokoju. Spróbowałam przypomnieć sobie, co wczoraj się stało. Ah, tak. Skończyło się na pocałunku Len'a. Wyciągnęłam się na łóżku. Nagle poczułam czyjąś rękę, jak mnie wyciąga z łóżka.
- Karamel! Co się dzieje?
- Nasz Pan chcę się z Tobą jak najszybciej widzieć.
- Ale… chyba najpierw muszę się przebrać.
- To nie będzie konieczne.
Karamel ciągnęła mnie przez pokój, po czym z niego wyszłyśmy, a raczej wybiegłyśmy. Stawałyśmy ciągle przed jakimiś automatycznymi drzwiami na kartę. Znudziło już mnie takie stawanie. Chyba Karamel usłyszała moje westchnięcie.
- Masz szczęście, że Len-sama przyjął cię pod swoje skrzydła, a teraz będzie nadzorował twój trening. Również jako pierwsza będziesz trenować w tej Sali.
Przeszłyśmy przez kolejne 10 drzwi. Po chwili za ostatnimi drzwiami ujrzałam małe pomieszczenie z ogromną szybą, a za szybą była wielka sala. Podeszłam do szyby powoli i przyjrzałam się wnętrzu. Praktycznie była pusta, oprócz jednego małego urządzenia, które wyglądało jak okulary przeciwsłoneczne.
- Wejdź do środka i załóż binokle. – poleciła Karamel.
Założyłam binokle i widziałam przez nie rzeczywiście jak przez zwykłe okulary przeciwsłoneczne.
- Zmień swojego nanobota.
Po chwili trzymałam w ręku swój miecz.
- Ustawię teraz poziom i krainę. W między czasie będę również tłumaczyła ci twoją misję. Za 5 minut nie będziesz widziała tej Sali, ale znajdziesz się w innym miejscu. Będzie to niebezpieczne miejsce, po którym chodzą przeróżne stwory, potwory, demony. Nie ważne, co to będzie, masz to zabić, inaczej to coś ciebie zabije. Każdą ranę, którą zaznasz będziesz czuła, jeżeli tam coś cię zabije, to ty tutaj możesz również zginąć z bólu, stresu, nerwów. Cokolwiek by się działo masz zachować spokój. Kiedy wybijesz już wszystko automatycznie do nas wrócisz. Poziom ustawiony na 3. Gotowa? Jeżeli chcesz się cofnąć to teraz…
- Z czego miałabym się wycofywać. Całe życie spędziłam sama. Nikt nie potrzebuje mnie, ani ja nikogo również. Moja śmierć dla nikogo nie będzie przykra, dlatego mogę całkowicie się temu oddać. Mam świadomość tego, że jestem królikiem doświadczalnym, jeżeli ja nie przeżyję, to nikt inny też nie będzie mógł z tego korzystać. Ponieważ jestem odpowiednio silna to jest mniejsze ryzyko, że umrę.
- Myśl sobie, co chcesz, ale dla nas to będzie obciążenie, jeżeli teraz umrzesz…
Po chwili usłyszałam mechaniczny, kobiecy głos powtarzający cel misji, po chwili zaczął odliczać. Lekko się zdziwiłam, że usłyszałam poziom 100, ale to mnie jakoś nie ruszało, bo już dawno zorientowałam się, że urządzenie nie było zabezpieczone i jeden element ma uszkodzony.
Chciałam podjąć to wyzwanie, chciałam zobaczyć czy dam radę.
Nagle spostrzegłam Len'a, który rozmawiał z Karamel. Chyba powiedział: Czy to bezpieczne?
Ona odpowiedziała: Jasne, że nie. To prawie pewne, że zginie tam. Tak jak kazałeś poluźniłam jedną ze śrub. Poziom tej misji zmienił się z 3 na 100. Aż tak bardzo chcesz jej śmierci?
To dziwne, ale wcale nie poruszali ustami.
- Kiedy ona zginie, ja będę mogła zająć miejsce u twego boku, Len-kun. – Karamel.
Hm… mogę czytać w jej myślach… Ah…
Nieoczekiwanie oślepiło mnie światło, a ja zmieniłam swoją lokalizację. Znajdowałam się w jakimś parku w nocy. Praktycznie nic nie dało się zobaczyć. Zacisnęłam mocniej dłoń na rękojeści nanobota.
Hah… czyżbym się bała?
Obróciłam kilka razy miecz w ręku, tym samym ją rozluźniając. Nagle przede mną pojawił się ciemny wilk.
http://images2.layoutsparks.com/1/98600/requested-layout-animal-night.jpg
Nie zastanawiałam się, po prostu pchnęłam swój miecz prosto w dzikie zwierzę. Z ciała zwierzęcia wytrysnęła krew. Na ziemi było mnóstwo krwi, ale ja po prostu przeszłam po niej w głąb ciemnego parku.
Co jakiś czas pojawiały się zwykłe zwierzęta leśne. Wystarczył mi tylko jeden ich ruch, a ja już je przebijałam. Była tam również słodka mała wiewióreczka. Ja nawet się nie zawahałam tylko przecięłam wiewiórkę na w pół. Po całym parku rozlewała się krew zwierząt. Najgorzej poszło z niedźwiedziem, który z zaskoczenia wyłonił się od tyłu. Przeciął moją koszulkę, robiąc w moim ciele trzy długie rany. Po tym co mi zrobił natychmiast trafiłam w jego serce. Powróciłam do zabijania mniejszych i tych większych zwierząt, tych słodkich i tych okropnych, tych miłych w dotyku, puszystych i tych z kolcami, szorstką sierścią. Nie ważne, co stanęło mi na drodze. Misja jasno wyjaśniała, że cokolwiek tam będzie ja mam to zniszczyć.
Nie wiem ile czasu już minęło, ale zwierząt zaczęło przybywać, musiałam zabijać 2 na raz, 3, 4, 5, aż w końcu chyba doszło do 20. Jednym mieczem było wyjątkowo trudno, przydałby się drugi. W tym momencie zauważyłam, że na mojej ręce pojawiła się krew od mojego nanobota. Krew… wszędzie tutaj była krew… więc dlaczego dopiero teraz zaczęłam panikować?
W tym momencie zaczęło robić się jasno, znowu znalazłam się w sali ćwiczeń. Dziwne, ale leżałam na podłodze. Ktoś zdjął mi binokle. Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem na w pół przytomna, a obraz rozmazywał mi się.
- Szybko! Zatamujcie to!
Zaczęłam widzieć wyraźnie. Kilka osób w białych fartuchach pochylało się nade mną. Zobaczyłam jak Len stoi tyłem do mnie. Błyskawicznie – nie wiem skąd wzięłam na to siłę – podniosłam się do siadu.
Zignorowałam odgłosy zdziwienia, bo Len odwrócił się.
- I jak mi poszło? – mój głos był najnormalniejszy w świecie.
- Baka!! (Głupia!!) Połóż się! Nie widzisz, że jesteś ranna?
Dopiero teraz spojrzałam na siebie. Nie czułam żadnego bólu, mimo że powinnam już praktycznie nie żyć. Moja żyła była przecięta. Lekarze próbowali zatamować krwawienie, ale to nie na wiele się zdało.
- Auć! Dlaczego mnie Pan ukłuł? – zapytałam jednego z nich, który ukłuł mnie małą igiełką w rękę. Nie, to nie była strzykawka.
- Czuje… więc co się stało z tym?
Poczułam się słabo. Mój organizm poczuł braki krwi. Zemdlałam, jestem tego pewna.
Obudziłam się w tym samym miejscu. Z tą różnicą, że moja głowa była jakoś wyżej i tak jakoś było ciepło.
- Ja… już umarłam?
http://img19.imageshack.us/img19/8053/126709.jpg
- Nie… żyjesz i będziesz żyć. Krew sama się zatrzymała. Myśleliśmy, że już cię straciliśmy…
- Więc… jak mi poszło?
- A czy to ważne?
- Dlaczego… unikasz… tego tematu? Aż tak źle…?
Rozmawiałam z zamkniętymi oczami. Nie widziałam miny Len'a, dlatego teraz zaczęłam je otwierać. Zabawne… nic nie widzę… tylko białą… dużą plamę…
Podniosłam dłoń do mojego oka, poczułam na obu bandaż.
- Czy… ja… straciłam… wzrok?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
- Więc… oczy?
Poczułam na swoim policzku, jak coś mokrego na niego spadło. Położyłam dłoń na policzku Len'a. Czułam jak spływają po nim jego łzy. Chciałam go jakoś pocieszyć, ale nie miałam pojęcia jak.
- Gdzie jest Karamel?
- Zniknęła, po twoim wypadku.
- A to świnia!
Nagle bardzo się ożywiłam. Powoli wstałam, opierając się o Len'a. Poruszanie się po omacku nie było takie trudne. Wyszłam z Sali bardzo szybko. Na szczęście w tą stronę drzwi otwierały się same. Słyszałam też szybkie kroki Len'a za sobą.  Po wyjściu z korytarza drzwi wyszłam na otwarte pole. Wpadałam dość często na innych ludzi, rzeczy itd. Ale wiedziałam, że Len jest za mną i mnie obserwuje, jak również ochrania. Nie wiedziałam już gdzie iść, więc się zatrzymałam. Wydawało mi się, że stoję na środku całkiem sama, ale to było tylko złudzenie. Moje ciało samo się poruszyło i złapało czyjąś rękę. Rozpoznałam ją.
- Karamel. Nie masz dokąd uciec, prawda?
- Więc nawet ślepa osoba może mnie złapać.
- Myślałaś, że zajmiesz moje miejsce, ale się myliłaś. Nigdy nie będziesz tak silna jak ja. Nie miałaś takiego dzieciństwa, takiego wychowania, takiej psychiki. Chciałaś to wszystko zepsuć, by mieć Len'a tylko dla siebie, tak? Więc przyjrzyj się. Mi nie zależy na nim. Gdybyś chciała to mogłabyś go ode mnie odebrać, ale uciekłaś się do przemocy. Pomysł był dobry, gdyby nie wady maszyny. Wyglądało zupełnie, jakbym to ja sobie ciągle coś robiła w dodatku na 3 poziomie. Ale przez wadę mogłam przez chwilę przesłuchać twoje myśli. Zorientowałam się również, że poziom został zmieniony na 100.
- Na 100? Czy to prawda, Karamel? – odezwał się Len.
- Tak… - odszepnęła.
- Jeżeli to był 100 poziom dla osoby z ledwo 3 poziomem to wynik jest świetny, bo nie zabiła się, przeżyła i to w całkiem dobrym stanie. Wiesz, co za to grozi, za takie przewinienie, prawda? Stanie się z tobą to samo, co z poszkodowaną.
- Przecież ona tego nie wytrzyma. Len, nie musisz być aż taki okrutny.
- Ale to ona spowodowała, że straciłaś oczy... Przykro mi Rin, ale od dzisiaj nie będziesz pod moją opieką. Zostanie ci przydzielony inny, równie doświadczony łowca.
- To wszystko przez to, że straciłam wzrok, prawda? Mimo, że to nie robi już większej różnicy, bo na samym początku też byłam niezdarna i nie słuchałam się! – poczułam jak mój głos drży.
- Przykro mi.
Jego głos był zimny. A myślałam, że coś do mnie czuje, a tym czasem to ja tylko coś czułam do niego.
- Karamel, idziemy!
Czułam jak moje ciało drży. Wyciągnęłam rękę w stronę, w którą odszedł Len. Opadłam na kolana.
To już koniec. Gdybym tylko wtedy odmówiła wykonania tej misji. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Nie… nie zostawiaj mnie samej…
Zaczęłam ryczeć jak małe dziecko, tak głośno jak tylko się dało…

Bonus:
Dla Keiko
http://img716.imageshack.us/img716/2774/237444a.jpg


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#5 2012-04-19 19:54:22

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots

Minął już miesiąc od momentu kiedy Len mnie zostawił z innym opiekunem oraz straciłam oczy. Przez cały ten czas nie zobaczyłam ani przewodniczącego całej organizacji (Len'a), ani jego asystentki – Karamel.
Nowy nauczyciel uczył mnie zapamiętywania dźwięków, ich rozróżniania, znalezienia położenia przeciwnika poprzez dźwięki, dzięki czemu byłam bardziej opanowana, większość uczuć już zdobyłam, ale przyjaciół jeszcze żadnych.
Tego dnia jak zwykle obudziłam się wcześnie, przynajmniej tak wnioskowałam z mojego specjalnego zegarka. Szybko ubrałam się w sukienkę i wyszłam z pokoju.
Niestety to chyba był jeden z moich najgorszych dni, mimo że miałam prawie cały wolny dzień dla siebie, gdyż mojego opiekuna gdzieś wcieło. Nie byłam już też taką początkującą, żebym sobie sama nie poradziła, więc miałam skończyć misję, a potem miałam wolne.
Więc kiedy wyszłam z pokoju natknęłam się na znajomych mi ludzi.  Nie, to niestety nie był ani Len ani Karamel (która wisi mi oczy).
- O! Chłopacy, patrzcie, to ta mała, dziewczynka Len'a.
- Coś z nią nie tak. Hah! Straciła swoje oczy.
- Racja, racja. Jak można być tak debilnym, żeby stracić swoje oczy.
- To znaczy, że nas nie widzi. Jest całkiem bezbronna. – odezwał się znowu pierwszy.
Może czwarty nadal się nie odzywał, ale wiedziałam, że tam jest. Któryś z nich, prawdopodobnie pierwszy złapał mnie za rękę.
- Puść mnie. – odpowiedziałam bardzo spokojnie.
Mężczyźni zaczęli się głośno śmiać.
Ja tylko się delikatnie uśmiechnęłam, a śmiech mężczyzn ucichł. Spojrzał na swoją rękę, z której ciurkiem ciekła krew.
- O Ku*wa! Zraniła mnie!
Postawiłam krok do przodu i usłyszałam ich cofające się kroki. Postawiłam jeszcze jeden, ale po tym uciekli, gdzie pieprz rośnie.
Po tym zdarzeniu szybko ruszyłam do korytarza, który przeniósłby mnie na moją misję. Przez ostatni miesiąc dużo czasu spędzałam w podziemiach, dlatego teraz wszystkie dokładnie znałam. Po przemianie w podziemiach miałam jeszcze swój wzrok. Może było tam bardzo ciemno, tak że nie było nic widać, ale kiedy zdobędę odpowiedni poziom, to mój strój zacznie się świecić, a wtedy będę mogła wszystko zobaczyć. Na szczęście do potrzebnego poziomu nie zostało mi dużo do zdobycia.
Przeszłam przez pierwsze drzwi prowadzące do podziemi. Potem przez kolejne i kolejne i jeszcze kolejne. Wreszcie po kilkunastu przejściach przez drzwi przemieniłam się. Mogłam teraz wszystko dokładnie zobaczyć.
http://s1.zerochan.net/600/06/38/809406.jpg
Wokół mnie już pojawiały się potwory. Dzięki słuchawkom, które teraz miałam, mogłam odsłuchać treść misji. W trakcie słuchania musiałam się również bronić przed atakami stworzeń, kiedy nagranie doszło do końca, zorientowałam się, że coś jest nie tak.
‘Poziom misji: 22
Cel misji: zabić wszystkie cieniowce.
Cieniowce to złe cienie, które uciekły od swoich właścicieli. Lubią robić psikusy innym. W walce wykorzystują swoje rozciągliwe części ciała. ‘
Nagranie skończyło się po charakterystycznym pyknięciu.
Hah, to będzie banalnie proste – tak myślałam. Wykonałam kolejne cięcie swoim nanobotem i kolejne ciało cieniowca opadło. Jednak po chwili w usłyszałam dalszą część misji.
‘Poziom misji: 48
Cieniowce po zabiciu dzielą się na dwa cienie. Są praktycznie nie do zabicia. Po rozdzieleniu ich ciała wpadają w szał. Jedyny sposób na ich zabicie to krąg oczyszczenia.’
Do tego momentu zdążyłam zabić, co najmniej 20 cieniowców, co oznacza, że było o 20 więcej rozwścieczonych potworów. Poziom tego zadania był o ponad połowę za wysoki dla mnie. Nie uczyłam się do tej pory żadnych kręgów. Mój nauczyciel musiał nie dosłuchać nagrania, ale nie mogłam się teraz wycofać.
Nadchodziła cała armia cieniowców. Nagle coś przykuło moją uwagę na mój własny cień, którego za mną nie było. Odwróciłam się, a za mną stał ogromny cień. W mgnieniu oka złapał moją kostkę, ciągnąc za nią. Przewróciłam się, waląc mocno głową o podłogę. Poczułam ciepłą strużkę czegoś, co płynęło po mojej twarzy. To coś wpłynęło do moich ust, od razu wyczułam, że to krew. Zorientowałam się, że za nami idą inne cieniowce. Teraz wyglądały jak zombie. Mój cień ciągnął mnie gdzieś. Czułam, że wykrwawię się w tych podziemiach na śmierć, że to już mój koniec. Chyba straciłam przytomność.
Nagle zrobiło mi się dziwnie ciepło, nawet gorąco. Obudziłam się. Rozejrzałam się dokoła. Wokół mnie pojawiały się płomienie ognia. Spróbowałam wyjść z tego okręgu, który tworzył ogień, ale nie mogłam. Dopiero teraz zauważyłam, że ręce i nogi miałam przymocowane do czegoś w rodzaju krzyża. Chcieli mnie spalić! Ogień powoli zbliżał się do mnie, a mnie było coraz goręcej. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam mój cień, a raczej były mój cień.  Za tym cieniem zobaczyłam inny cień, przypominający mi kogoś znajomego. Wszystkie cienie przypominały mi kogoś znajomego.
No, tak. Teraz już wiem jak pouciekały od swoich właścicieli – pomyślałam. – Za każdym razem, kiedy ktoś tu wszedł został spalany przez jego własny cień.
W tym momencie spostrzegłam jakiś błysk światła. Przyjrzałam się dokładniej, to był ostry nóż trzymany w ręku jednego z cieniowców. Nagle ogarnął mnie strach, ale po chwili się opanowałam, zanim mnie zabiją chcą się pobawić. Usłyszałam świst obok mojego ucha, potem poczułam ostry, bardzo ostry ból w ręce.
-Aah… - wyrwało mi się z ust, a cieniowce zaczęły się śmiać.
Ah, tak, więc mam cierpieć na ich oczach… - pomyślałam, po czym z drugiej strony przeleciał kolejny nóż.
- yh…
Tym razem cieniowce nie zaczęły się śmiać, rzuciły teraz w nogę.
- Aaaah…! – tym razem to naprawdę bolało.
Może to trwało zaledwie 10 minut, ale dla mnie ciągnęło się to jak 10 godzin. Przez te 10 minut zdążyli rzucić 30 noży, a ogień już sięgał podeszwy moich butów.
Rzucili jeszcze jeden nóż.
- Kyaaaaaaaaaaaaaaaa…!
Stwierdziłam, że nie ma sensu być cicho, może ktoś mnie usłyszy i uratuje…
Zdziwiłam się własnymi myślami, czyżbym chciała dalej żyć? A może śmierć mnie przeraża?
- RATUUNKUUU! – zaczęłam krzyczeć, ale nie miałam już siły. Utrata tyle krwi na pewno na to wszystko wpłynęła. Po moim policzku pociekła łza. Nagle pomyślałam o Lenie.
W tym samym momencie w słuchawkach coś brzdęknęło i głos zaczął mówić:
‘Poziom misji: 1
Cel misji: pokonanie cieniowców.
Wykonanie: Potrzebujesz krwi, ognia. Wypowiedz na głos te słowa: Krąg oczyszczenia niech oczyści te ziemie z samotnych cieni wędrujących bez swojego pana. Niech przywróci je do świata cieni, gdzie nie będą się czuły samotnie…’
Powtórzyłam z radością te słowa. Kropla mojej krwi wpadła do płomieni. Ogień skierował się ku cieniowcom, spalając je. Po chwili ogień zniknął razem z wszystkimi cieniami.
Super… to co teraz? – pomyślałam, nadal wisząc na czymś w rodzaju krzyża, przybita ponad 30 nożami.
- Haa… - coraz trudniej było mi złapać oddech. – nanobot…
W ciągu sekundy miecz przeciął wszystkie sznury przywiązujące mnie do krzyża, jednocześnie wisząc w powietrzu, bym mogła się go uczepić, a nie spaść na podłogę ze wszystkimi ostrzami. Po jakimś czasie wylecieliśmy do głównego holu podziemi, gdzie było również przejście do bazy. Nanobot powoli i delikatnie opuścił mnie na ziemię, po czym wyleciał przez drzwi.
Starałam się nie zamykać oczu, by nie stracić po raz kolejny przytomności. Podniosłam prawą rękę i wyciągałam po kolei noże z lewej ręki. To samo zrobiłam z prawą ręką. Dalej nie mogłam już się ruszyć, ale w tym momencie drzwi z hukiem się otworzyły i wleciał przez nie nanobot, a za nim wpadło kilka osób. Jedna z nich podeszła do mnie i schyliła się nade mną. Wiedziałam, co chciała zrobić, więc odwróciłam głowę, sprawiając sobie tym ból.
- Masochistką jesteś, naprawdę. – powiedział Len.
-Może… - odpowiedziałam bardzo cicho.
Len w każdym razie zaniechał próby pocałowania mnie, a jednocześnie uśpienia.
Te osoby, które stały z tyłu, nadal tam stały. Len tylko machnął ręką na jedną osobę, żeby podeszła. Uklękła po drugiej mojej stronie i zaczęła coś wcierać w moją lewą rękę, co zaczęło mocno piec. Skrzywiłam się.
- Sama tego chciałaś, więc teraz cierp. – stwierdził Len, który wziął się za smarowanie mojej drugiej ręki, co spowodowało, że jęknęłam.
Len machnął na dwie kolejne osoby, które zaczęły wyciągać noże z moich nóg.
-Aaah… - w moich oczach pojawiły się łzy.
- Może jednak chcesz…?
- Nie… - odpowiedziałam w połowie jego pytania.
- To może środek znieczulający?
- Może… być…
- Zamknij oczy. – rozkazał.
Zamknęłam, po czym otworzyłam. To wszystko to był sen. Nadal wisiałam przywiązana do czegoś w rodzaju krzyża. Noże były już wbite, ale śladu po cieniowcach nie było.
Jakoś niefortunnie się poruszyłam, wywołując okropny ból w 30 miejscach. Jęknęłam.
Słuchawki zjechały mi na szyję, co nie było zbyt wygodne, gdyż wbijały się w szyję i uniemożliwiały ruch głowy.
Jedna noga zaczęła już drętwieć, co oznaczało, że długo nie pociągnie.
Nagle poczułam ciepłą, słoną kroplę, spływającą po moim policzku.
- Tylko nie zacznij płakać… - powiedziałam do siebie. Ledwo brałam kolejne porcje powietrza.
Ile czasu mogę już tak wisieć? – pomyślałam. – Niech mnie ktoś stąd ściągnie! Ale zajrzą tutaj dopiero za tydzień.
Nagle na mojej piersi odbiło się światło od medalionu. Dopiero teraz zauważyłam, że na wisiorku jest pewien przycisk.
- Idiotka… - pomyślałam, ale spróbowałam złapać wisiorek w usta, po czym go nacisnąć.
Zaczął błyskać na czerwono, potem zaczął wydawać dźwięk jak syrena alarmowa.
Ze wszystkich stron zaczęły wychodzić cieniowce. Zapewne zaskoczone tym dźwiękiem i światłem. Oglądały mnie z daleka i chyba z zaciekawioną miną.
- Albo zostanę uratowana, albo wybuchnę – pomyślałam.
Jeden cieniowiec odważył się do mnie podejść i złapał jeden z noży. Zaczął go przekręcać.
- AAAAAAh!!!
Kilka innych podeszło i zrobiło to samo.
Krzyczałam, jęczałam, a one przekręcały noże dalej.
Nagle spostrzegłam jakiś cień, bardzo szybki. Może to inny cieniowiec albo moja wyobraźnia.
Jeden z cieniowców, ten najodważniejszy zaczął rozrywać moją bluzę, potem bluzkę. W końcu dobrał się do spodni…

ROZDZIAŁ V

Guzik od moich jeansowych spodni właśnie odpadł, suwak rozsunął się.
Tylko nie to, tylko nie to – pomyślałam.
Naszyjnik robił się coraz gorętszy i bardziej czerwony. Wszędzie było czerwono. Na podłogę kapała moja własna ciemna krew, za nic nie chciała skrzepnąć. Ciągle zastanawiałam się jak długo jeszcze tak pociągnę, kiedy nagle zabłysło światło, oślepiające światło. Obraz, który widziałam był rozmazany, ale znajomy.
Hahah, to zabawne, ale ja znam tą dziewczynkę.
Przede mną stała mała dziewczynka, na oko miała 3 lata. Wyglądała dokładnie tak jak ja w jej wieku. Chwila… to przecież byłam ja! Stała i patrzyła się w ziemię. Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy w ogrodzie mojego byłego domu. W ręku trzymała za łapkę swojego misia. Miała na sobie błękitną sukienkę bez rękawów. Na nogach nic nie miała, była bosa. Obserwowała trawę i wszystko, co znajdowało się w środku
- Rin! – usłyszałam i odwróciłam się, a dziewczynka spojrzała przed siebie. Biegł  w naszą stronę mały chłopiec, też w wieku 3 lat. Był bardzo podobny do Rin. Przypominał mi kogoś. Był ubrany bardzo elegancko, na twarzy widać było szeroki uśmiech, ale oczy były tajemnicze.
- Stój! Nie podchodź bliżej. – powiedziała Rin. – robisz zbyt dużo hałasu, po za tym jesteś cały brudny.
Przyjrzałam się chłopcu. Jego marynareczka, krawacik, koszula wszystko to było czyste. Jednak mała Rin widziała nawet najdrobniejszy kurz, który leżał na jego spodniach i butach. Dopiero teraz postanowiła ruszyć do przodu. Poruszała się z gracją i bardzo cicho jak na 3-letnie dziecko. Trawa pod jej stopami lekko się uginała, po czym wracała do swojego poprzedniego stanu nienaruszona. Za to trawa w miejscach, po których biegł chłopiec była lekko wygięta. Jednym słowem Rin była doskonała.
- Rin, Len! Chodźcie tu do nas. – zawołał kobiecy głos od strony domu.
Len… czyżby to był ten Len?
Len natychmiast pobiegł do kobiety, która była moją matką. Ukucnęła przed Lenem. Obok niej stał ojciec.
- Len… niestety, ale dzisiaj opuszczasz nasz dom. Wiesz, dlaczego?
- Nie, mamo.
Mamo… tylko… nie mówcie mi, że Len… jest moim bratem!! – takie myśli wtedy mnie dopadły.
- Opuszczasz nas, by nauczyć się wielu ważnych rzeczy. Widzisz, kiedyś ja i tata założyliśmy pewną organizację o nazwie Nanobots, która miała walczyć ze złymi rzeczami na tym świecie. Pochodziła ona od nazwy robotów-mieczy. Użytkownik dostawał własnego nanobota, który wiązał z nim pakt krwi. Teraz ty kochanie przejmiesz tą organizację. W wieku 10 lat zostaniesz szefem tego stowarzyszenia. Do tego czasu będziesz się uczył jak przeżyć, jak stać się najsilniejszym, nauczysz się również kierować organizacją.  Ale pełnoprawnym szefem staniesz się w wieku 18 lat.
- Co z Rin?
- Rin sobie poradzi, jest wystarczająco silna, ale musisz po nią wrócić kiedy oboje osiągniecie 10 lat. Będziesz ją chronił, prawda?
- Oczywiście. Ale dlaczego muszę się tego uczyć już teraz?
- Obawiam się, że niedługo ja i tata możemy odejść z tego świata.
- Nie odchodźcie.
W tym momencie zatrąbił klakson samochodowy.
- Musisz już iść, więcej powiemy ci przez listy.
-Co się stanie z Rin?
- Dowiesz się w swoim czasie.
Matka i ojciec pożegnali syna, a Rin dopiero teraz do nich podeszła, rzuciła tylko do Len'a: Będę czekać!
- Co się stało mamo? – Rin zauważyła jedną łezkę w oku matki.
- Nic, kochanie. Chodź z nami.
Matka odwróciła się do Rin plecami i ruszyła do domu, Rin poszła powoli za nią.
- Rin, spróbuj zapamiętać teraz jak najwięcej z tego dnia. – powiedział ojciec.
- Dobrze, tatusiu.
Weszli do salonu, gdzie na środku latała żółta, mała kuleczka.
- Rin, to będzie twój nanobot. Niestety, ale stracisz wszystkie swoje wspomnienia, które do tej pory miałaś. Stracisz również swoje uczucia.
- To znaczy, że nie będę pamiętać Len'a?
- Tak…
- Ale dlaczego? To jest niesprawiedliwe! On będzie się uczył tego wszystkiego, a ja mam tutaj tkwić i zapomnieć o tym wszystkim? Tylko dlatego, że jestem lepsza od niego? Że jestem dziewczyną?
Rin nie zdążyła już więcej powiedzieć. Była rzeczywiście nazbyt mądra, domyślna jak na swój wiek. Żółta kuleczka otworzyła swoje małe oczko i ugryzła ją w rękę…
Otworzyłam swoje oczy. Wróciłam do rzeczywistości zszokowana. Czułam okropny ból.
[+18]
Cieniowiec, który zniszczył moje spodnie, obciągnął je w dół. Następnie pociągnął moje majtki i powoli zdjął. Zbliżył swoją cieniową dłoń do mojego miejsca intymnego. Powoli, ale pewnie włożył mi tam swój palec (O.O). Zaczął nim poruszać. Poczułam lekki ból w tych okolicach. Potwór zwiększył tępo, a ja czułam coraz przyjemniejszy ból.
Podszedł do mnie kolejny cieniowiec, który stanął za mną i położył na moich piersiach swoje dłonie. Zaczął mnie obmacywać zimnymi dłońmi, coraz to mocniej i głębiej. Po chwili zaczęłam jęczeć z rozkoszy. W ciemnym i cichym pomieszczeniu rozlegały się tylko krzyki, jęki i piski. Cieniowiec mający palec w intymnym miejscu włożył kolejny i po chwili jeszcze kolejny. Wkładał je głęboko, szybko, zmysłowo. Wszystkie te ruchy doprowadzały mnie do szaleństwa.
Nagle stwór przestał. Wyjął swoje palce, po czym je oblizał.
Poczułam lekkie obrzydzenie tym widokiem. Znowu gdzieś w oddali zobaczyłam dziwny cień. Tym razem cieniowce również to zobaczyły. Wszystkie wyszły z pomieszczenia rozejrzeć się. Ja zostałam sama. Nie wiem jak długo tak wisiałam, ale czułam, że już niedługo opuszczą mnie siły i zemdleję, a następnie wykrwawię się.
Moje przemyślenia przerwały nuty pewnej piosenki. Przed moimi oczami zaczęły się pokazywać różne sceny.
Czułam, że byłam w jakimś gęstym lesie. Przez konary drzew przenikały cienkie promienie słońca. Pod stopami była wyczuwalna miękkość trawy. Wiatr przewiewał mnie jakby od środka. Zaczął padać deszcz. Po chwili zobaczyłam, że coś niebieskiego porusza się między krzakami.
Obserwowałam to coś i czekałam, aż w końcu się pokaże. Próbowałam nawet zawołać, ale głos nie chciał przejść przez krtań. Wydawało mi się, że spędziłam tam mnóstwo czasu. Zaczęłam biec przez las jak najdalej od tego czegoś niebieskiego. Piosenka nadal trwała.
Zaczęłam słyszeć wokół przepiękny anielski głos i śpiew.
- Daj mi tym razem melodię przepiękną – usłyszałam i zatrzymałam się.
Następnie, po całym lesie rozległ się dźwięk wydawany z liry. Przeniknął mnie całą. Teraz spostrzegłam, że mam na sobie rany zadane od noży. Coś większego spadło na jeden liść. Podeszłam do niego i przejechałam palcem po czerwonej, dużej kropli. Wyglądało jak krew. Las topił się we krwi. Nadciągała ogromna czerwona fala…


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#6 2012-05-01 17:25:36

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots

To było krwiste tsunami. Już za kilka sekund miało mnie całą pokryć. Jeszcze te ostatnie 3 sekundy i wszystko się skończy. I nagle… Wysoki chłopak o niebieskich włosach złapał mnie w pasie i poderwał do góry. Patrzyłam na czerwone morze pod nami. Nic mnie nie obchodziło oprócz tej krwi.
Nie zauważyłam, jak mocno uczepiłam się tego chłopaka. Teraz skupiłam się na jego twarzy, która była przystojna. Chłopak zauważył, że patrzę się na niego. Słodko uśmiechnął się, a na jego policzkach pokazały się rumieńce. Spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Te niebieskie oczy mnie pochłaniały. Chciałam odwrócić wzrok, ale to było niemożliwe. Błękit wciągał jak wir na oceanie. Chłopak spojrzał się gdzie indziej przerywając wciągające połączenie.
Wróciła mi przytomność. Leżałam w ciemnościach. Poruszyłam ręką, okazało się, że jest mocno usztywniona i zabandażowana. To samo było z drugą i nogami. Otworzyłam oczy. Taak, to było mądre oceniać pomieszczenie, w którym się znajdowałam z zamkniętymi oczami. Właściwie pokój był bardzo dobrze oświetlony, dzięki dużym oknom,  przez które wpadało światło słoneczne.
Spróbowałam się poruszyć, ale przez całe ciało przeszedł mnie ból nie do zniesienia. Tak więc zaniechałam próby podniesienia się. Zostało mi tylko patrzenie się w sufit, który nie był ciekawy – cały biały. Nagle zaburczało mi w brzuchu i poczułam jak robię się naprawdę głodna.
- Niech ktoś przyjdzie, bo umrę z głodu ;_; - pomyślałam.
- Ehe ehe… - zaczęłam kasłać. Ból w klatce piersiowej wzmocnił się. Zaczęłam coraz mocniej kasłać. Dopadł mnie atak kaszlu, który rósł razem z bólem. Było tylko gorzej i gorzej. Nie mogłam oddychać. Krztusiłam się. Wyplułam krew na pościel. Nagle kilka osób wbiegło do pokoju. W nich był też niebiesko-włosy chłopak. Próbowałam przestać kasłać i pluć krwią, ale tylko się dusiłam jeszcze bardziej. Chłopak położył na mojej klatce piersiowej swoją dłoń. Przycisnął mnie do łóżka. Nie mogłam kaszlnąć, ani tym bardziej oddychać. Spojrzał mi znowu prosto w oczy. Nie czułam, żeby brakowało mi powietrza, wręcz przeciwnie – miałam go pod dostatkiem. Błękitne oczy odwróciły się ode mnie, a ja poczułam, że znowu bierze mnie ochota na kasłanie, ale zdecydowanie mniejsza. Jego dłoń nadal spoczywała na moich piersiach. Emitowała niebieskie płomienie.
- Służba! – zawołał chłopak męskim i głębokim głosem. – Ta piękna dama zrobiła się głodna. Przygotujcie coś lekkostrawnego.
Jedna kobieta wyszła.
- Zmieńcie tą pościel. Alterna, przygotuj jej ubrania, pomogę jej się przebrać.
Patrzyłam z zainteresowaniem na służbę i słuchałam poleceń wydawanych przez chłopaka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że ma mi pomóc się przebrać. To oznacza, że będzie mnie widział nago! >//<
- Nie… - powiedziałam bardzo słabym głosem.
- Hm? Mówiłaś coś? – zapytał się młody książę.
- Sama mogę się przebrać…
- Hahaha! Chyba sobie żartujesz. – spojrzał na mnie, jakbym naprawdę miała żartować. – Ah… o to ci chodzi… Widziałem cię już nago, kiedy zakładałem te bandaże. Masz bardzo ładne ciało – powiedział z chytrym uśmiechem.
Dziewczyna nazwana Alterną położyła luźną sukienkę na łóżku.
- Kim tak właściwie jesteś? – mój głos nabrał już mocy.
- Nazywam się Kaito, a jestem księciem tego królestwa. Pewnie zastanawiasz się jak tu się znalazłaś. Twój mistrz poprosił mnie, żebym miał na tobie oko. Len, którego za pewne znasz, zdecydował, że zostaniesz w moim domu do czasu aż w pełni wyzdrowiejesz. Przy okazji… udało mi się zwrócić twój wzrok. Zgodziłem się na opiekę nad tobą przez to, że wydaje mi się, że znam twoje pochodzenie. Jesteś siostrą Len'a, prawda? Jesteś lepsza od niego, nawet po jego szkoleniu. Może jesteś nawet lepsza od mojej siostry, którą Len uczył. Jeżeli się zgodzisz, to podszkolę cię z medycyny.
- Będę umiała zrobić coś takiego jak ty? – chodziło mi o płomienie z jego ręki.
- Hehe, tak. Więc umowa stoi?
- Tak.
Kaito podniósł mnie z łóżka jak księżniczkę. Posadził na krześle, przejechał ręką po całym moim ciele i nie czułam już żadnego bólu. Powoli odpinał guziki od mojej białej z plamami krwi koszuli. Przestałam patrzyć się na to, co robi dalej, a spojrzałam przez okno. Zauważyłam, że pokój znajdował się, co najmniej na 5 piętrze, a w każdym razie bardzo wysoko. Zamek stał w ogromnym ogrodzie. Z okna pokoju widać było bramę wyjściową, do której prowadził labirynt.
- Ile jest tutaj bram wyjściowych? – zapytałam.
- Tylko jedna, ta którą widzisz.  – odpowiedział wstając z kucków i podchodząc do sukienki, którą zostawiła Alterna.
Zastanawiam się, dlaczego ta brama jest taka trudna do osiągnięcia. – pomyślałam.
Chciałam wstać i zobaczyć dokładniej cały ogród. Nie czułam bólu, więc zapomniałam o moich ranach.
Wstałam. Zrobiłam jeden krok i potknęłam się, nie wiedząc, dlaczego. Leciałam prosto na oszklone okno.
- Ej, ej, ej… - Kaito złapał mnie zanim dotknęłam szyby. – Lubisz się kaleczyć, czy co?
W tym momencie zorientowałam się, że jestem naga, a jedyne, co zasłaniało moje ciało to były bandaże na rękach i nogach. Zrobiłam się czerwona jak burak. Kaito nie zwrócił na to uwagi, ale posadził mnie z powrotem na krzesło i odwrócił się. Wziął sukienkę w ręce.
- Rączki do góry. – powiedział do mnie z chytrym uśmieszkiem, który był naprawdę słodki. Powoli podniosłam ręce, a on wsunął mi sukienkę. Podniósł mnie do góry, sukienka opadła wzdłuż całego ciała.
- Jak długo będę, aż tak niepełnosprawna?
- Myślałem, że już nigdy nie zapytasz.
- A więc?
- Tak naprawdę to możemy się pozbyć tego już teraz.
Chciałam powiedzieć  to na co czekamy, ale zaburczało mi głośno w brzuchu.
- Najpierw jednak musimy pozbyć się twojego głodu.
Akurat w tym momencie do pokoju wkroczyła służba z całą zastawą.
Kaito nakarmił mnie, przy czym za każdym razem słodko się uśmiechał, co mnie strasznie dezorientowało. Kilka razy jedzenie spadało, wtedy komentował, że zachowuję się jak dziecko. A to nie była moja wina! To wszystko przez niego, że ma tak oszałamiający uśmiech. A jego oczy przyciągają jak magnes.
Raz przez jego oczy zakrztusiłam się. Wtedy zrobił to samo, kiedy dusiłam się krwią i kaszlem. Nie odpuścił sobie oczywiście komentarza: Gorzej niż z dzieckiem.
Nagle do pokoju wparadowała Alterna.
- Panie, przyszedł list od panicza Len'a-sama. Prosi o odesłanie panienki Rin do domu jak najszybciej.
- Coo? Eh… ten Len… No cóż, Rin… musimy się zbierać. – powiedział troszkę smutnym głosem, podchodząć do Alterny i zabierając list.
- Nie skończyłam jeszcze jeść. Po za tym domagam się wyleczenia tych ran. – powiedziałam jakbym była kimś ważnym.
- Nie wiesz do kogo to mówisz, panienko Rin – odpowiedział Kaito. – Taka jest wola panicza Len'a, jeżeli się do tego nie dostosujemy przyśle tu całą swoją organizację, żeby ciebie odzyskać.
- Odpiszcie mu, że nie chcę przyjechać.
- To nie zadziała.
Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
- A więc pojadę jutro albo wcale.
- Eh… niech będzie. Alterno, napisz mu, że panienka Rin życzy sobie powrotu jutro.
- Tak, panie. – Alterna ukłoniła się i wyszła.
- Naucz mnie jak leczyć.
- Nie zdążysz się tego nauczyć w ciągu jednego dnia.
- Uwierz mi, że dam radę. Po prostu to zrób. Przy okazji wylecz te rany.
- Nie nauczę cię. – odpowiedział chłodnym tonem i podszedł do mnie. Ujął moją rękę i zdjął bandaże. Obserwowałam jego każdy ruch. Najpierw skupił się i zamknął oczy. Po chwili szybko je otworzył, wokół jego ręki pojawiły się te niebieskie płomienie. Przejechał nimi szybko po mojej ręce. Rany się zaczęły zasklepiać. Nie było po nich nawet śladu, ani żadnej blizny.
Spróbowałam zrobić to samo, co on. Skupiłam się i zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie płomienie otaczające moją zdrową rękę. Kaito w tym czasie zdjął drugi bandaż. Otworzyłam oczy. Kaito znieruchomiał. Tak jak myślałam. Nie udało się. Chłopak nadal się nie ruszał, po chwili szybko zdjął bandaże z moich nóg. Nie było tam żadnej rany.
- Rin, jesteś wielka. Nauczyłaś się tego.
- Czego? – Zapytałam zdziwiona.
- Wyleczyłaś się. Nie ma ran na twoich nogach.
- Aha! Mówiłam ci, że się nauczę.

(Link do rysunku dla Kiry: http://rikawinx.deviantart.com/#/d4yaetp)


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#7 2015-01-06 17:38:29

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: Nanobots

UWAGA ZMIANA NARRATORA [Te-he~!]
Rin spędziła cały dzień zwiedzając pałac Kaito w towarzystwie pana zamku. Bardzo spodobała jej się jadalnia oraz zastawy stojące w kredensach. Tak więc najwięcej czasu spędzili właśnie w tym miejscu, aż zastał ich późny wieczór. Kiedy prawiła chłopakowi komplementy, próbowała go poznać, jednak skutecznie odwracał od niej wzrok. W efekcie nie mogła się wiele dowiedzieć. Dziewczyna zauważyła, że jest czymś zdenerwowany. Podejrzewała, że to przez jej brata. Musiała coś wymyślić, żeby się z nim nie spotkać. Odkąd dowiedziała się, że jest jej bratem, nie czuła się na siłach, by spojrzeć mu w twarz. Sama zastanawiała się jak on mógł tyle zrobić, skoro wiedział, że są rodzeństwem. Te namiętne pocałunki… ciągle czuła je na swoich ustach, czuła ich miękkość i czuła ich niedosyt spowodowany środkiem usypiającym. Otrząsnęła się z tych myśli. Przecież on jest jej bratem! Podniosła wzrok i ujrzała przed sobą piękną twarz Kaito.
- Czy coś się stało, panienko? – zapytał z troską w głosie. Czuła, że próbuje być miły, zatroskany, ale jednocześnie czuła chłód bijący od słowa „panienko”.
-Nie mów tak do mnie…  - Rin poczuła gorąco od palących ją rumieńców, które zaczęły się pojawiać pod wpływem wzroku chłopaka, który był wyjątkowo przyciągający. Odległość dzieląca ich twarze była zbyt mała, by Rin mogła czuć się komfortowo. Dodatkowo Kaito wyglądał, jakby próbował przejrzeć jej myśli patrząc prosto w jej oczy.
Nagle chłopak odsunął się od Rin ze zmartwionym wyrazem twarzy. Wyglądał na męczennika, który nie może sobie pozwolić na chwilę nie uwagi. Spojrzał na srebrny zegarek z dużą tarczą i zawiłymi literami.
- Późno już. Każę przygotować twoją kąpiel. Przy okazji mógłbym spojrzeć na twoje wyleczone rany.
- Skoro są wyleczone, to nie ma już czego sprawdzać.  – Rin była widocznie sfrustrowana. W końcu czuła, że to tylko pretekst do zobaczenia jej nago.
- Nie wyleczyły się naturalnie, ale za pomocą magii. Magia może wiele zdziałać, ale często jest to tylko iluzja. Musimy być ostrożni. Więc dasz mi je sprawdzić, prawda? – spojrzał jej prosto w oczy ze zdeterminowanym spojrzeniem i poważną miną.
- Skoro nalegasz… ale żadnych dziwnych rzeczy nie będziesz robił?!
- Dziwnych rzeczy? – wydał się zaskoczony tym sformułowaniem.
- Hmpf… - Rin ruszyła w kierunku łazienki lekko naburmuszona.
Otworzyła piękne, ręcznie robione drewniane drzwi od łazienki. Ujrzała tam jedną ze służących w pałacu Kaito, która pilnowała porządku przy przygotowaniach do kąpieli. Widząc, że służąca jest gotowa do pomocy postanowiła ją poprosić, aby wyszła, bo chce zostać sama. Oczywiście musiała obiecać, że gdyby coś się stało, ma ją natychmiast zawołać, ponieważ panicz nakazał pomóc panience.
Kiedy została już sama, powoli zaczęła zdejmować ubrania. Poczuła lekkie ukłucie w prawej nodze. Nie przejmowała się tym jednak, bo czym dla niej było jedno małe ukłucie lub draśnięcie. Weszła do gorącej wanny i zaczęła rozkoszować się lekko piekącą ją wodą oraz olejkami zapachowymi i najrozmaitszymi kolekcjami mydeł i płynów. Zamknęła oczy, myślała. Myślała o Lenie, o kąpielach, o tym jak tu trafiła…o rodzicach…. Otworzyła oczy.  Zauważyła, że światła zgasły. Usłyszała pukanie do drzwi. Nim zdążyła coś powiedzieć ktoś wszedł bez otrzymania odpowiedzi. Osoba ta stanęła obok wanny i szybko ją przytuliła. Poczuła znajomy zapach… krwi. Otworzyła oczy jeszcze raz. Tym razem światła były zapalone, nikogo nie było w pomieszczeniu. Spojrzała na wodę, w której cały czas siedziała. Była cała czerwona. Rin przerażona krzyknęła jak najgłośniej mogła. Musiała stąd wyjść jak najszybciej. Spróbowała wstać. Przeszył ją niemiłosierny, rozrywający ból w prawej nodze. Jednak nie zwracała na niego uwagi i wyszła z wanny. Poślizgnęła się na śliskiej, mokrej, zakrwawionej posadce. Podniosła się i na czworaka doczołgała się do drzwi. Dlaczego jeszcze nikt nie przyszedł – takie myśli krążyły po jej głowie. Wreszcie spojrzała na swoją nogę, której już nie miała. Noga była rozerwana, a druga jej część nadal leżała w wannie. Rin jeszcze raz krzyknęła. Próbowała wstać opierając się o drzwi. Bezskutecznie.  Zamknęła oczy.
Otworzyła oczy. Była nadal w wannie. Nigdzie nie było krwi. Jej noga była w całości. To był tylko zły sen – pomyślała. Nagle światło zgasło. Rin cała drżała ze strachu. Krzyczała z zamkniętymi oczami. Ktoś ją przytulił. Wtuliła się w ciepłe ciało, nie czuła zapachu krwi.
-Rin, wszystko w porządku. Już dobrze. To tylko korki wysiadły. – usłyszała uspokajający, niski szept Kaito. W tym momencie światło się zapaliło.
Dziewczyna oprzytomniała. Natychmiast odepchnęła chłopaka i zasłoniła nagie ciało. Nadal cała drżała. Chłopak to zauważył i z łatwością wyciągnął ją z wanny i zakrył ją ręcznikiem.
- Przyjdź do mnie jak już skończysz.
Rin lekko zarumieniona szybko się ubrała w zwiewną sukienkę. Szybko spięła włosy jedną z opasek, zawiązując kokardę na górze i wyszła z łazienki. Na korytarzu spotkała jedną ze służących, która wyciągnęła w jej stronę rękę. Rin podeszła do niej i już prawie podała jej rękę. Myślała, że służąca chce jej w czymś pomóc.
- Rin! – usłyszała za sobą głos Kaito. – Co robisz? Mój gabinet jest w drugą stronę.
- Tak, ale… - spojrzała w miejsce, gdzie stała służąca. Nie było jej tam.
- Chodź. – Kaito złapał ją za rękę, którą miała zamiar podać służącej. Ręka Kaito była delikatna jak na męską rękę, ale Rin czuła od niej bijącą siłę.
- hm… Mam pytanie. Skąd znasz Len’a i mnie?
- Kiedyś pomogłem Lenowi, tak jak tobie teraz. Był wtedy o wiele młodszy, ale zachowywał się podobnie do ciebie. Dlatego pomyślałem, że może jesteś jego siostrą. Ciągle o tobie wspominał.
-Wspominał?
- Ah, tak. Mówił, że chce się z tobą jak najszybciej spotkać. – otworzył ogromne drzwi do pokoju, który prawdopodobnie był jego gabinetem. Rin zauważyła duże biurko z komputerem stojącym po jednej stronie i z mnóstwem papierów po drugiej stronie. W kącie pokoju stała leżanka, taką jak często widzi się u lekarzy. Kaito wskazał na nią i kazał jej tam usiąść. Po czym kucnął przed nią.
- Pokaż nogę. Nie tą, prawą. – Rin przypomniała sobie, co się stało w łazience. Znowu poczuła ukłucie w nodze.- Oh, rana się otworzyła.
-Co.., jak to się otworzyła, przecież tu nie ma żadnej rany.
-Mówiłem ci, że magia to iluzja. Tylko prawdziwy lekarz potrafi znaleźć otwarte rany, które magia niestety nie wyleczy. Chciałbym, żebyś dłużej tu została… przez ranę oczywiście, ale myślę, że Len się nie zgodzi. – Kaito przejechał niebieskimi płomieniami po nodze Rin.
- Uh, mogę go poprosić, żeby…
- Nie!  - Kaito wstał i odwrócił się do niej plecami. – Idź już do swojego pokoju. Jutro rano wyjeżdżasz.
Rin wstała i wyszła  z pokoju zatrzaskując głośno drzwi. Niestety to jej się nie udało, bo drzwi były zabezpieczone od tego. Sfrustrowana ruszyła biegiem do swojego pokoju, który od razu znalazła.  Zauważyłam, że głównie w jej pokoju większość okien była duża, prawie na całą wysokość ściany i było ich tu bardzo dużo. Rin podeszła do jednego okna i spojrzała w dół. Zobaczyła jak strażnicy przechadzają się po ogrodzie. Dziewczyna zauważyła schematyczność ich chodzenia. Spojrzała na labirynt prowadzący do jedynej bramy wyjściowej. Wzięła jedną z kartek na stole i długopis. Coś zanotowała. Odeszła od okna. To była szybka decyzja. Nie pozwoli, żeby ktoś inny mówił jej, co ma robić. Szybko zdjęła prześcieradło z łóżka i zaczęła je drzeć na długie pasma. Potem związała je i upewniła się, że prowizoryczna lina wytrzyma. Oczywiście, była świadoma tego, że jedno prześcieradło to będzie za mało, w końcu jest na 5 piętrze. Zdjęła zasłony i zrobiła z nimi to samo co z prześcieradłem. Tak, tyle wystarczyło. Przymocowała swój wynalazek do nogi łóżka i wyrzuciła przez okno. Teraz albo nigdy – pomyślała. Szybko wyszła przez okno i powoli zaczęła zjeżdżać na prześcieradle i zasłonach. Wreszcie dotarła na ziemię. Teraz szybko uciec przed wzrokiem strażników. Schowała się w jedną z bardzo wąskich szczelin. Strażnicy zauważyli sznur zwisający z okna pokoju gościnnego. Natychmiast postawili na nogi całą straż i kazali przeszukać ogród. Powiadomili również panicza Kaito. Kiedy przeszli szukać w innym miejscu Rin wybiegła jak najszybciej mogła i lekko potykając się dobiegła do zielonego płotu labiryntu. Wyciągnęła kartkę, którą wcześniej zapisała. Kierując się instrukcjami z kartki doszła do bramy.
-Hmpf, to było zbyt proste. – powiedziała do siebie szeptem. Podeszła do bramy i powoli przeszła przez nią. Myślała, że coś się stanie, ze ktoś ją zatrzyma. Jednak nic się nie stało. Rin była lekko rozczarowana. Nie wiedziała , co dalej zrobić.


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Ścinawa szamba betonowe cena przegrywanie kaset vhs warszawa Montessori Bielsko BoĂŽte de vitesses manuelle Alpine