Ogłoszenie

Witamy, jeżeli się jeszcze nie zarejestrowałeś/aś, koniecznie się zarejestruj!

Nasze święta

Urodziny forum

Dzień rozdawania prezentów

Wiosenne kwiatki

Dzień wakacji

Magiczny dzień

Pożegnanie wakacji

Halloween

Mikołajki

Boże Narodzenie

Sylwester

Pogoda

Dzień

Przelotne opady deszczu

Temperatura: 9°C


Noc

Zachmurzenia

Temperatura: 2°C

Zasłużeni gracze

Kwiaty/Maskotka/Flaga forum

Kwiaty KAA

Twórca: Ginny

Flaga KAA

Twórca: Ginny

Team/Kontakt

 <3 Get yours @ CandieCoded <3

Admini:

Aya

e-mail: ada-forwzy2@o2.pl

gadu-gadu:

20530605


Kira

gadu-gadu:

2242746


Aki

gadu-gadu:

10466904


Podadmin:

Ginny

gadu-gadu:

12511996

Pamiętaj, z tego forum nie można nic kopiować, tematów, postów, pomysłów itd., itp. Jeżeli zostanie coś takiego zauważone niezwłocznie zgłosimy to do odpowiednich władz serwisu pun.pl Takie zachowanie może doprowadzić nawet do usunięcia strony...

#1 2010-07-22 14:21:43

 Kate

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2010-06-07
Posty: 142
Punktów :   

"Róża"

Może najpierw wyjaśnię, kim jest Rose. Otóż to jest czarownica, coś w stylu Harry'ego Pottera. Ma 17 lat. Cała reszta już w książce.
__________________________________________________________________________________________________________________

Prolog
Stałam między zupełnie obcymi ludźmi. Ich twarze zakryte były
przez kaptury i wąskie, jakby karnawałowe maski. Rozejrzałam się dokoła, szukając choćby ciena nadziei na ratunek. Nie znalazłam nic.
Zamaskowani ludzie zaczęli powoli tworzyć określony kształt. Dokładniej pentagram, w którego centrum stałam ja.
- Dolor! – Powiedziała nagle jedna z nich. Ból uderzył we mnie z każdej strony. Upadłam na kolana i rozpłakałam się, czekając na śmierć z ich rąk.

Rozdzial pierwszy:
W krainie rzeczywistosci.
- Rose Dea? Dzień dobry, mówi Amber Cilvyr ze szpitala w Sydney. Mam dla pani złą wiadomość.- Tych kilkanaście słów dało początek mojemu nowemu życiu, choć o tym jeszcze nie wiedziałam.
- Tak, nazywam się Rose. O co chodzi?
- Przed kilkunastoma minutami zmarła pani babcia, pani Anna Dea.- Zamarłam na chwilę. Przestałam chyba nawet oddychać.
-Halo, panno Rose? Jest pani tam?- Krzyknęła do słuchawki Amber. Trzymałam przedmiot przy uchu, ale nie słyszałam ani jednego słowa od „zmarła” do „Dea”. Uderzył we mnie sens tego zdania.
- Jestem… Po prostu to dla mnie szok…- Wyjaśniłam cicho. Istotnie tak było- babcia była moją jedyną rodziną, nauczycielką i powierniczką. No, była też moja przyjaciółka, Vera, ale babcia była jedyna w swoim rodzaju. Odłożyłam słuchawkę na widełki i podparłam głowę ręką. W takiej chwili babcia powiedziałaby pewnie: „Hej, skarbie, coś takiego nie trwa wiecznie. Kiedyś się uspokoisz, ranka przyschnie. Chodź, przećwiczymy nowe zaklęcie”. Ale teraz nie było już babci, nie było nic.
                                                        *
Kiedy kilka miesięcy później próbowałam przypomnieć sobie dwa dni między niedzielą, śmiercią babci, a jej pogrzebem, pamiętałam jedynie pustkę. Pierwszym zapamiętanym obrazem były słoneczne promienie przenikające przez czerwone zasłony i tworzące kolorowe plamki na podłodze. Później, ubrana w czarny sweter i dżinsy stałam w pełnym świetle obok Very, tuż przy babcinej trumnie. Jej siwe włosy ułożone w kok i prosty nos ponad powierzchnią drewna zapadły mi w pamięć już na zawsze.
Jakiś muzyk na chórze zaintonował pieśń żałobną. I wtedy pękłam. Łzy polały się ze mnie jak z fontanny, nogi zadygotały. Vera objęła mnie ramieniem, żebym nie upadła. Całą mszę tak stałyśmy, a zza drzwi wpadało cholerne słońce, tak przez babcię ukochane.
Na cmentarzu rzuciłam grudką ziemi na trumnę, nie patrząc nawet do wnętrza dołu. Odeszłam stamtąd jako pierwsza. Vera ruszyła za mną.
- Co teraz będzie? Gdzie pojedziesz?- Zapytała, otwierając bramę z czarnego żelaza.
- Do matki i ojca. Według prawa to z nimi powinnam mieszkać. Vera, ja nie chcę jechać ani do Kalifornii ani nigdzie indziej! Ja chcę tu zostać, pozwól mi ze sobą zamieszkać!- Nie wiem, co się stało, ale wyrzuciłam z siebie tą prośbę mimo woli. Vera zacisnęła swój uścisk na mojej ręce.
- Chciałabym, Rose, ale nie mogę. I dobrze o tym wiesz, skarbie.- Zwracając się do mnie tym samym określeniem, którego używała babcia nieco poprawiła mi humor.
Otworzyłam drzwi do swojego mieszkania. Vera pomachała mi i ruszyła na górę, do siebie.
Weszłam do środka. Panował tu porządek- wszystko posprzątałam. Przy telefonie migało światełko, miałam wiadomość. Wcisnęłam klawisz odsłuchaj. Ciasny korytarz wypełnił głos mojej matki, mówiący:
- Rose, przyjedziemy po ciebie jutro około 14. Bądź, proszę, gotowa. Pozdrawiam, mama.- Skasowałam wiadomość i ruszyłam do swojego pokoju, zacząć pakować walizkę.
Opuszczałam swój dom, żeby jechać do ludzi, których prawie nie znałam i z którymi, co było pewne, nie będę mogła trenować magii.

Rozdzial drugi:
Niekonczaca się historia…
Never ending story, śpiewał jakiś zespół dla filmu „Niekończąca się historia”. W moim przypadku dotąd było tak samo- niekończąca się historia, ale do czasu. Miałam dziwne przeczucie, że to jest albo początek końca albo dopiero koniec początku, jak kto woli.
Rodzice byli punktualnie. Nic się nie zmienili- matka nadal miała te same rdzaworude włosy z odcieniem czerwieni, które po niej odziedziczyłam, nadal była wysoka i miała kształty rzeźby. Ojciec postarzał się tylko o zmarszczkę na czole i miał mniej blasku w zielonych, kocich oczach, takich samych, jak moje.
- Cześć, Rose! Jak się cieszę, że zamieszkamy razem… Wszystko w porządku? Aleś urosła! Ostatnio kiedy cię widziałam byłaś…
- Mamo, ostatnio widziałaś mnie w tamtym roku w wakacje i byłam taka sama, jak teraz. Jedźmy już, proszę.- Taxi czekało na nas przy krawężniku. Ojciec zastukał w szybę, a kiedy kierowca otworzył bagażnik włożył tam moją walizkę i odjechaliśmy na lotnisko.
W samolocie usiadłam obok mamy, ale demonstracyjnie wyciągnęłam z czarnej torby opasłe tomiszcze z okładką Draculi, naprawdę będące księgą z zaklęciami. Większą część drogi i tak zamierzałam przespać.
- Rose…- zaczęła nieśmiało mama. Podniosłam na nią wzrok. Zauważywszy moją reakcję kontynuowała nieco pewniej:
- Rose, nie wiem, czy lubisz zwierzęta, ale w ramach prezentu powitalnego kupiliśmy ci pieska. Cieszysz się?- Rozmawiała ze mną jak z siedmiolatką, którą byłam, gdy babcia odbierała mnie od rodziców na lekcje, które miałam pobierać do 18 roku życia. Niestety, musiałam je z oczywistych powodów przerwać.
Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Gdybym wypaliła, że kocham psy, skłamałabym, bo wolę koty. No, ale… mimo wszystko, starali się chociaż.
- Cieszę się, mamo. Dziękuję.- Powiedziałam grzecznie i wróciłam do czytania o zaklęciu Tutelae*, które sprawiało, że maga otaczała niewidoczna ochrona odbijająca zaklęcia.
- Rose? Córko, może powiesz nam coś więcej o sobie? Wiesz, praktycznie cię nie znamy.- Ojciec uśmiechnął się prosząco.
- E…- przełknęłam ślinę. Rodzice byli, jacy byli, ale na pewno nie chcieli wysłuchiwać o magii. Wiedzieli o niej i tolerowali to, ale nic więcej. Podjęłam wątek „eczenia”. – E… Do tej pory jakoś żyję. To znaczy… Załamałam się, kiedy babcia umarła. Mam przyjaciółkę, Verę. I to wszystko.
- A lubisz jakieś kolory? Co czytasz?- mama wysunęła dłoń o starannie wymanicurowanych paznokciach w stronę mojej książki. Zatrzasnęłam tom.
- Mamo… to jest… no wiesz, zaklęcia.- Ostatnie słowo wymówiłam ściszonym tonem, żeby nie wyjść na dziwadło. Ich uśmiechy zbladły nieco.
- Rose… My nie jesteśmy Dursleyami z Harrego Pottera, ale normalnymi rodzicami. Możesz z nami o wszystkim porozmawiać.- Ojciec przerwał niezręczną ciszę. Kiwnęłam głową i wróciłam wzrokiem do lektury.
- Aha. Jeszcze jedno… Lilly… niespecjalnie ucieszyła się, że przyjeżdżasz…- Mowa była o mojej starszej, rozpuszczonej jak dziadowski bicz siostrze. Lilly miała 19 lat i studiowała, czy raczej „studiowała”. W międzyczasie przespała się chyba z połową męskiej części uniwersytetu. Skrzywiłam się, jakbym cytrynę zjadła. Ojciec spojrzał na mnie niepewnie, a matka dodała:
- Musisz z nią mieszkać w jednym pokoju. I nie testuj na niej zaklęć, proszę.- Uśmiechnęła się sztucznie. Zastanowiłam się chwilę. Może oprócz tego, że wybrali nam najbanalniejsze imiona na świecie( bo jaki kretyn nazwie córki Lilly i Rose? Skojarzenie z telenowelami z lat 80 prawidłowe) nie są tacy źli? Spojrzałam na nich spod osłony księgi. Mama patrzyła, jak tata coś je, jej włosy błyszczały w sztucznym, srebrnym świetle. Rzuciła mi wystraszone spojrzenie, w porę spuściłam wzrok na księgę, w której była mowa o zaklęciu Tempus, zatrzymującym czas. Po kilkunastu minutach zasnęłam, z księgą pod głową.
Śniłam o Lilly. Siedziałyśmy obie w jakimś pokoju, w milczeniu patrząc na siebie. W końcu ona wstała, dotknęła przelotnie mojej dłoni i wyszła.

*Tutelae- łac., obrona, ochrona

Rozdzial trzeci
Dom
         Kiedy wreszcie dotarliśmy do domu, była 18. Wyskoczyłam z taksówki- nawet ona wyglądała tu inaczej- i stanęłam przed budynkiem, który od dziś miał być moim domem, moją ostoją i opoką. Bla, bla, bla. Patrzyłam na niego i nie czułam ani odrobiny czułości.
  Co prawda, odkąd byłam tu ostatnio sporo się zmieniło. Rodzice zrobili chyba generalny remont, co potwierdzała już śnieżnobiała fasada budynku. Ozdobne rzeźby otaczały okna, a fresk szedł dokoła jak obręcz.
- Witaj w domu, Rose.- Szepnęła mama. Zmrużyłam oczy i przekrzywiłam głowę. Nieźle, nieźle…
- Idź na górę, skarbie. Twój pokój jest naprzeciwko okna. Lilly powinna tam być. No, pewnie zajmuje się twoją niespodzianką.- Uśmiechnął się i objął mamę. Ruszyłam na górę po schodach, przypominających mi te z filmu „Mr. Deeds. Milioner z przypadku.” Faktycznie, naprzeciw okna znajdowały się drzwi z dwiema tabliczkami. Ozdobne litery głosiły:
„Pokój Lilly”
A pod spodem:
„I Rose”
Zamknęłam oczy, odetchnęłam głęboko i weszłam do środka. Drzwi skrzypnęły nieprzyjemnie i zatrzasnęły się. Otworzyłam oczy i spojrzałam na swój pokój. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam była Lilly. Jej długie, bardzo długie czarne włosy związane były z boku głowy a brązowe oczy z nutką stali połyskującej przy tęczówce skierowane były na psa. Ku mojemu zdziwieniu nawet teraz miała na sobie krótką sukienkę, taką, jak do tenisa, ale zieloną w srebrne wzory.
- Cześć- odezwałam się niepewnie- Jak leci?
- Rose?? Kopę lat!!- Miała miły głos, ale trochę zbyt kokieteryjny. Cóż, przyzwyczajenie.
- Faktycznie.- Mruknęłam. Pies na kolanach mojej siostry szczeknął i spadł z łóżka. Przyjrzałam mu się dokładnie. Był mały, puchaty i gruby- wyglądał jak beczka na krótkich nogach. Miał czarne, idealnie czyste futerko i krótki ogon.
- Lady! Co to za zachowanie!- Zganiła go Lilly. Ona też zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie. Nachyliła się i cmoknęła mnie w policzek. Wmurowało mnie.
- Ma na imię Lady?- Spytałam w powietrze. Lilly gorliwie pokiwała głową.
- Zdrobniale Lola.- Wyjaśniła, wracając na łóżko.- Ty śpisz tam.- Dodała jeszcze i zatopiła się w jakichś notatkach. Przysiadłam na swoim posłaniu i spojrzałam obiektywnie na pokój. Ściany były niebieskie, w dziwnym odcieniu morskiego. Wyglądały jak morze we Włoszech albo Hiszpanii. Po swojej stronie, nad łóżkiem Lilly miała tablicę korkową, obklejoną dokoła filcowymi kwiatkami. Moja strona była pusta- stało tam tylko łóżko, szafa i wisiała półka na książki (biurko miało być wspólne). Wstchnęłam głęboko i w zamyśleniu poczochrałam psa po puchatym łebku.
Może nie będzie tak źle?


Imię: Kate
Drugie imię: Teresa
Nazwisko: Montgomery
Rasa: Człowiek
Data urodzenia: 12. 01. 1993
Adres: Pokój nr. 3
Prace: Pisarz, Architekt, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Przedszkolanka
Dzieci: Klara
http://candykaa.pun.pl/viewtopic.php?id=724

Offline

 

#2 2010-08-05 08:22:52

 Aya

Prezydent miasta, Amu

20530605
Zarejestrowany: 2008-09-24
Posty: 3123
Punktów :   
Imię: Anastazja

Re: "Róża"

Ciekawe, ale wydaje mi się, że trochę szybko przeleciałaś ten pogrzeb i prawie nic nie wiemy o Verze, oprócz tego że jest najlepszą przyjaciółką.
Ale ogólnie podoba mi się i czekam na kolejne rozdziały.
Chętnie dam ci 1000 złc za te rozdziały


Cześć Goście

Imię: Natsuana
Drugie imię: Emilly
Nazwisko: Sweethair
Rasa: Elf
Data urodzenia: 13.10.1992
Adres: Willa Anasty - ulica Arkadii 2
Prace: Prezydent miasta, Nauczycielka szkoły, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Nauczycielka szkoły projektowania mody,projektantka mody, tancerka, pisarka, nauczycielka szkoły plastycznej, nauczycielka szkoły muzycznej, Aktorka, Weterynarz, Detektyw
Dzieci: Lola, Amaryl
Rangi:
Mój profil:>klik<
Znajomi: Kate, Ania, Edek, Rose, Chelsea, Rosalie, Ginny, Yumi
http://www.glitery.pl/polecam,adaforwzy

Offline

 

#3 2010-08-20 11:21:51

 Kate

Moderator

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2010-06-07
Posty: 142
Punktów :   

Re: "Róża"

Dzięki

Vera nie jest ważna postacią, o niej jest tylko kilka wzmianek. A pogrzebu nie chciało mi się opisywać.


Imię: Kate
Drugie imię: Teresa
Nazwisko: Montgomery
Rasa: Człowiek
Data urodzenia: 12. 01. 1993
Adres: Pokój nr. 3
Prace: Pisarz, Architekt, Nauczycielka szkoły magii i czarodziejstwa, Przedszkolanka
Dzieci: Klara
http://candykaa.pun.pl/viewtopic.php?id=724

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.candykaa.pun.pl weekend wellness ciechocinek zwykłe żarówki wrocław